"Ania, to nie tak... źle... nie tak trzymasz nóż..." Takich pięknych
zwrotów ze stoickim spokojem nasłuchałam się pewnego pięknego dnia w
budynku przy ul. Międzynarodowej w Warszawie. Znacie tego Pana z białym wąsem??? Tak, tak, to Kurt Scheller i ja, w Kurt Scheller Academy. Czego się nauczyłam, co gotowałam opowiem już za chwilę :)
Zacznę od tego, że miałam przyjemność uczestniczyć w kursie kulinarnym "Kuchnia Śródziemnomorska". Spotkanie oko w oko z Kurtem i gotowanie u jego boku było ogromną przyjemnością. Nie było żadnej bariery, atmosfera od samego początku bardzo przyjazna i towarzyska :) Kurt, jako do jedynej osoby (a było nas 8 osób), zwracał się do mnie po imieniu, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Jednak dokonałam tego w prosty sposób... na dzień dobry podałam mu rękę i się przedstawiłam :D Proste ? A jakie przyjemne słyszeć do chwilę: "Ania, chodź no tutaj" :)
To już prawie jak zamach :D Ale ten uśmiech Kurt taki podstępny :) |
A teraz pochwalę się Menu, które przygotowywałam zgodnie z duchem Kuchni Śródziemnomorskiej.
Trójkąty z ciasta filo z farszem ze szpinaku i fety podane z krewetkami tygrysimi i hummusem.
Trójkąty z ciasta filo bardzo dobre. Nie korzystałam wcześniej z niego. Hummus jak dla mnie za mało wyrazisty. Osobiście bardziej bym go przyprawiła. |
Wyścigi z Kurtem na zawijanie trójkątów. Podobno moje wyszły najładniejsze :) |
Dorada z suszonymi pomidorami, oliwkami i ziemniakami.
Sama patroszyłam, pierwszy raz w życiu, rybę, Do tej pory zawsze filety, bądź też ryby patroszone. Wrażenia dotykowo zapachowe nie dla mnie :) Pozostanę przy kupowaniu ryb bez wnętrzności ! |
Manti z kurczakiem i wołowiną.
Krem brulee z lawendą.
Krem smakował, jak budyń. Lawenda nadała mu oryginalnego aromatu. Ogólnie bardzo dobry deser, nie za słodki. |
Kurs sam i z drużyną do pomocy :) w drużynie siła ! |
OCENA KURSU
WRAŻENIA OGÓLNE
Kurs oceniam jak najbardziej pozytywnie. Przyjemność jaką daje uczenie się nowych rzeczy, od takiej sławy kulinarnej, jest nie do opisania. Luźna atmosfera w kuchni Kurta to też ogromny pozytyw. Bawiłam się tam świetnie. Każdą potrawę, którą przygotowywaliśmy, następnie jedliśmy w jadalni, popijając pysznie schłodzonym winem. Dowiedziałam się, że robię błędy przy podstawowych kulinarnych czynnościach jak trzymanie noża, krojenie cebuli, czy papryczki jalapeno. Dla amatorów jak i doświadczonych kucharzy polecam gorąco.
ZAPROPONOWANE MENU
Jeśli chodzi o same dania z zaproponowanego menu. Wszystkie propozycje, poza rybą były naprawdę smaczne. Dlaczego poza rybą. Warzywa i sama dorada były zrobione w bardzo dużej ilości oliwy z oliwek, niemalże w niej pływały. Jak zapytałam Kurta co on robi i dlaczego leje takie ilości oliwy na rybę i warzywa, stwierdził, że tak ma być, on oliwa wyciągnie smak z dnia. Ja nie jestem jednak zwolennikiem, takie sposobu wyciągania smaku, dlatego sama jeśli będę przygotowywała ten przepis, a napewno będę, zrobię to trochę inaczej. Warzywa będę raczej grilowane, a nie utopione w tłuszczu :)
ORGANIZACJA
Natomiast nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła choćby małego minusa. Dotyczy on organizacji kursu. Wszystkie dania przygotowywane były od pierwszego składnika, jednak nie wszyscy uczestniczyli w przygotowaniu wszystkich propozycji. O ile pierożki, krewetki i rybę robiłam samodzielnie, o tyle w przygotowaniu kremu brulee i matni nie do końca uczestniczyłam. Podczas gdy my np. patroszyliśmy ryby, Kurt gotował śmietankę i przygotowywał krem. Wszyscy zostaliśmy zawołani dopiero gdy krem został wylewany do kokilek i wkładany do piekarnika. Podobnie było z Manti. Jedna osoba została poproszona o zrobienie ciasta i farszu podczas gdy inni zajmowali się np. warzywami do ryby czy też "rozbieraniem" krewetek. Można to jednak tłumaczyć tym, że aby płynnie przechodzić z jednego przepisu do drugiego, część rzeczy poprostu musiała być wcześniej przygotowana. W innym wypadku kilkugodzinny kurs, przekształciłby się w całodniową batalię. Jednak najważniejsze że dostaliśmy przepisy na koniec kursu więc można je testować w domu.
A i dodatkowy plus, za bardzo fajny certyfikat ukończenia kursu. Nie byle jaki, ale pięknie oprawiony. U mnie w pokoju już wisi sobie na ścianie :)
Ciekawe czy Wy chętnie wzięlibyście udział w takim kursie ?? ;)
Pozdrawiam,
Ania
Kochana! Teraz możesz wyprawiać bankiety z takim menu :) Super, sama chciałabym uczestniczyć w takim kursie ^
OdpowiedzUsuńHihi mistrz bankietów będę :)
UsuńAniu wspaniałe warsztaty, i jakie smacznie wyglądające dania. Ja bardzo lubię jeździć na warsztaty kulinarne, zawsze to nowe doświadczenie :-)
OdpowiedzUsuńSuper sprawa, gratulacje spotkania:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiula !
UsuńBardzo fajne warsztaty i ciekawa relacja. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne warsztaty i ciekawa relacja. :)
OdpowiedzUsuńsuper się czyta takie miłe komentarze, dziękuję :)
UsuńŁoł super warsztaty i bardzo, bardzo zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńŚwietne te warsztaty, Kurt Scheller wydaje się być wspaniałym człowiekiem. Zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńbardzo otwarty człowiek, polecam jego Akademię w Warszawie, każdy może go poznać :)
UsuńFantastyczny kurs :D Podziwiamy za odwagę tak publicznie gotować :D
OdpowiedzUsuńna miejscu nawet nie myślałam o stresie, wszystko poszło gładko :D
UsuńŚwietna relacja! Z przyjemnością się czyta o takich warsztatach :) A Kurta uwielbiam, za ten jego stoicki spokój i opanowanie :)
OdpowiedzUsuń